27

27

Na początku ciąży czekałam na każdy nowy tydzień z niecierpliwością, żeby móc poczytać co nowego wykształciło się u dziecka, jak teraz wygląda, czego się nauczyło. Także żeby dowiedzieć się, czy moje samopoczucie i rozmaite dolegliwości, mieszczą się w granicach normy. Teraz, kiedy aplikacja w telefonie przypomina mi że zaczął się kolejny tydzień, tylko zaskakuje mnie to, jak ten czas szybko leci. Już nie śledzę z takim napięciem rozwoju córeczki – wiem, że głównie będzie teraz rosnąć, a jej organy dojrzewać. Zamiast czytać, skupiam się na sygnałach z ciała, na ruchach dziecka (które są bardzo odczuwalne i nawet już widoczne z zewnątrz). Chyba bardziej przechodzę w czucie, niż ogarnianie intelektem.

Trzy dni temu zaczęłam 27 tydzień ciąży, zerknęłam więc do kalendarza ciąży, który nadal jednak podczytuję. W sekcji dotyczącej samopoczucia mamy w pierwszym zdaniu napisane jest: mama może odetchnąć z ulgą, wahania nastrojów związane ze zmianami hormonalnymi, prawdopodobnie są już za nią. Uffff – naprawdę to poczułam, już kilka dni temu. Owszem, nadal nastroje mam różnorodne, nadal jestem trochę jak bez skóry, ale jestem bardziej stabilna, łatwiej mi się myśli, łatwiej mi cokolwiek przedsięwziąć, doprowadzić jakieś działanie do końca. Wielka to ulga.

Wyraźnie też widzę, że tym co dobrze mi robi, jest posiadanie pewnej ramy, planu, czegoś na co mogę czekać. Pojawiły się więc w moim kalendarzu wydarzenia: ostatni wypad w pojedynkę nad morze, kobiece spotkanie a’la baby shower z moją babską wioską wsparcia, ciążowa sesja zdjęciowa, weekendowa szkoła rodzenia. A pomiędzy – co bardzo istotne – spokój i spontan, bo mimo że potrzebuję wspomnianej ramy, to potrzebuję też luzu, spokoju, odpoczynku, braku zadań, podążania za chwilą, czasu i przestrzeni na troskę o siebie. Kiedy bowiem będę miała do tego kolejną możliwość? Raczej nie w ciągu najbliższych lat. Kluczem jest więc chyba znalezienie między tymi dwiema potrzebami i siłami równowagi. Oraz pozwolenie sobie zarówno na jedno, jak i na drugie.

Pytanie „co robisz teraz całymi dniami?”, albo w wersji łagodniejszej „ciekawa jestem, jak sobie teraz organizujesz wolny czas” pochodzi na ogół od osób super zorganizowanych, aktywnych, skupionych na celach, zdyscyplinowanych. Niezależnie od dobrych intencji w jakich je wypowiadają, czasem wyzwalają we mnie poczucie winy. Psycholog zwróciła mi jednak ostatnio uwagę, że to pytanie więcej mówi o lękach i trybie życia osoby pytającej, niż o mnie. Słuszna refleksja.

Ja sama zaś – traktuję ten czas jako naukę bycia w spontanicznym kontakcie ze sobą, swoimi potrzebami, jako naukę uważności, powolności, życia bez ramy każdego dnia, bez ciągłej stymulacji bodźcami. Naukę troski o siebie w drobiazgach i bycia samej ze sobą, bycia w ciszy. Mam tu swoje upadki, ale idzie mi nie najgorzej 😉

About the author

mama_sama

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?

Add comment

By mama_sama

Ostatnie wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa

Kategorie

Meta

About Author

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?