Obawy samodzielnej mamy

O

Decyzja o staraniu się o dziecko w pojedynkę, jest jeszcze bardzo świeża. Tak naprawdę dopiero osadza się we mnie, umacnia, potrzebuję jeszcze chwili, aby podjąć konkretne starania. Choć jest to już chwila liczona bardziej w tygodniach, niż długich miesiącach. Czy się boję? Jak cholera. Czy mam wątpliwości? Całe multum. Jakich?

Przede wszystkim boję się tego, że z każdą najmniejsza decyzją związaną z dzieckiem, z każdym problemem czy dylematem – będę sama. Nie będzie obok osoby, z którą tę decyzję będę dzielić. Nie będzie codziennego wsparcia. Poczucia, że on jest obok, że wkraczamy w ten nowy etap razem. A co za tym idzie – ostatecznie odpowiedzialność za dziecko będzie jedynie moja, nie rozłoży się na dwoje. Wyobrażam sobie, że to może bardzo przytłaczać.

Obawiam się też tego, że od samiusieńkiego początku moje dziecko będzie wzrastać w pewnym braku. Braku taty. Męskiego wzorca. Wzorca relacji damsko-męskiej. Innej niż moja matczyna energii. Czy to nie jest zbyt egoistyczne z mojej strony? Później, kiedy dziecko zacznie dorastać, zacznie pytać. Jak mu to dobrze wytłumaczyć? W końcu będzie mu brakowało połowy rodzinnej tożsamości, połowy rodzinnej historii. Podejrzewam też, że kiedy przyjdzie w nim/niej okres buntu, usłyszę wiele oskarżeń, to będzie idealny temat, by ustawić się do mnie w kontrze.

Boje się też wynikających z samodzielnego macierzyństwa momentów bezradności. Tego, że każda trudna sytuacja taka jak choroba, komplikacje w pracy, problemy finansowe etc. będzie miała mnożnik razy 10, z powodu dziecka i braku wsparcia partnera. Boję się też dużo większej niż obecnie zależności od życzliwości i pomocy innych, a wiem że bez niej się nie obejdzie.

Sądzę także, że podjęcie decyzji o samodzielnym macierzyństwie nie pomoże mi w zbudowaniu relacji z mężczyzną. Kobieta w ciąży, czy z niemowlakiem lub małym dzieckiem, nie jest chyba największym afrodyzjakiem 😉 I o ile wiem, że życie pisze przeróżne scenariusze, raczej nastawiam się na brak wielkich zwrotów akcji w tym obszarze.

W końcu też myślę o tym, że moje dziecko nie tylko będzie miało jednego rodzica, ale także rodzica dojrzałego, prawdopodobnie starszego niż większość rodziców jego równolatków. Kiedy będzie osiągać pełnoletność, ja będę dobiegać 60tki. A dziadkowie? Statystycznie patrząc może się okazać, że nie dość że będzie mieć tylko jednych dziadków, to także będzie ich miało krótko i zapamięta ich głównie jako osoby stare.

Co ciekawe, nie boję się specjalnie braku czasu, przeciążenia, niewyspania, podporządkowania całego życia dziecku i jego potrzebom (odkładając większość swoich). Nie boję się skupienia na życiu domowym, odłożenia na bok pracy zawodowej, mimo że bardzo się w niej realizuję. Być może nie doceniam poziomu wysiłku i wyrzeczeń, jakie macierzyństwo – zwłaszcza samodzielne – generuje, ale myśląc o tym na teraz na dzisiaj, w tym obszarze czuję gotowość.

About the author

mama_sama

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?

Add comment

By mama_sama

Ostatnie wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa

Kategorie

Meta

About Author

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?