Kreseczka

K

Oczywiście, że nie wytrzymałam i poczynając od 3 dni przed datą testu ciążowego z krwi, codziennie rano robiłam domowe testy ciążowe. Podejrzewam, że robi tak niemal każda kobieta, która przechodzi procedurę in vitro. Skończyło się to jednak tym, że stałam przy oknie w słońcu, wgapiając się z napięciem w kawałek obsikanego plastiku, i zastanawiałam czy ten cień cienia kreski to faktycznie coś, czy tylko mi się wydaje. Nie polecam. Tylko nerwy.

Poranek dnia, gdy jechałam robić test z krwi, był trudny. Byłam zestresowana, bez większej nadziei. Padał śnieg, którego obecność w kwietniu staje się już nieznośna. Na szyi miałam kołnierz ortopedyczny, bo przyplątało mi się zapalenie mięśnia szyjnego – bolało jak cholera. Po powrocie do domu, od okolic południa, kompulsywnie odświeżałam stronę internetową, na której miały pojawić się wyniki. Leżałam pod kocem i naprawdę miałam wszystkiego dosyć. I wtedy na ekranie pojawił się pdf, a w nim wynik poziomu hormonu bhcg: 110. Wystrzał emocji był tak wielki, że tylko głębiej schowałam się pod kocem. Serio? Zarodek się zagnieździł? Jestem w ciąży? Ano jestem 🙂

Radość przyszła po chwili, przyznaję że mnie dość oszołomiła. Postanowiłam się nią od razu podzielić ze swoją kobiecą wioską – kobietami które towarzyszą mi i kibicują od samego początku. Wiem, że zwyczajowo się tego nie robi i zaczyna mówić o ciąży dopiero kiedy zobaczy się na ekranie usg bicie serduszka, a najlepiej po zakończeniu I trymestru. Ale ostatecznie – co mnie obchodzi jak jest zwyczajowo – całość mojej sytuacji jakoś specjalnie z żadnym zwyczajem nie ma wiele wspólnego 😉 Oczywiście pojawiła się myśl: a co jeśli (odpukać sto razy!!!) będę musiała tę informację odwołać? Jak bardzo bolesne to będzie? Niemniej mimo takich myśli staram się po prostu cieszyć, przyjmując i akceptując ten ogrom niepewności. Budzić w sobie czułość, tkliwość, ciepło i nadzieję. Opiekować się sobą, stawiać swoje samopoczucie i dobrostan w centrum swojego mikroświata.

Nadal to wszystko jest jednak dla mnie dość nierzeczywiste. Kropeczka zmieniła się w kreseczkę (na teście, w końcu pojawiając się bardzo wyraźnie). Obecnie, rosnąc w moim brzuchu, jest jeszcze mniejsza niż ziarenko ryżu. A za niecałe dwa tygodnie już będę mogła zobaczyć jej pulsujące serduszko. Potęga Natury.

About the author

mama_sama

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?

Add comment

By mama_sama

Ostatnie wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa

Kategorie

Meta

About Author

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?