Lipcowe nastroje

L

To jest dobry czas. Dolegliwości ciążowe bardzo się zmniejszyły, czuję się chyba najlepiej od początku ciąży. Oczywiście to nie znaczy, że czuję się „normalnie” – brzuch już trochę waży, kręgosłup daje o sobie znać, męczę się szybko, a narządy wewnętrzne ewidentnie nadal zmieniają swoje położenie. Niemniej – jest naprawdę spoko. Oby tak zostało jak najdłużej.

Odwołałam jednak wszystkie swoje wyjazdy – te krótkie oddechy od codzienności, które zaplanowałam sobie aż do jesieni. Nie czuję się na siłach. Przyjaciółka zażartowała, że to trochę dziwne, że nie mam siły na urlop – coś w tym jednak jest. Przy zmieniającym się ciele, mocno odczuwanej fizjologii, a jednocześnie dużej potrzebie bezpieczeństwa jaką daje bliskość moich lekarzy, wyjazdy przestały być kuszące. Są kuszące tylko teoretycznie – miło mi myśleć o posiedzeniu nad jeziorem, nad morzem czy w górach, ale kiedy dochodzi do realizacji – odpadam z braku entuzjazmu już na etapie planowania dojazdu.

Rozkoszuję się porankami, tym że nie muszę nastawiać budzika i ruszać od razu do boju. Mogę poleżeć, poczytać, zrobić sobie herbatę (kawa przestała mnie cieszyć) i wrócić do łóżka. Staram się jednak, aby każdego dnia towarzyszyło mi jakieś wydarzenie, jakaś sprawa do załatwienia, spotkanie z kimś bliskim etc. Bo dzień „bez niczego” budzi we mnie pewien wewnętrzny niepokój, potrzebuję tej minimalnej choć ramy.

Także – tak jak napisałam – dobry to czas. A jednak w tle czai się czasem smutek i pustka. Chodzi za mną dość intensywnie od jakiegoś tygodnia i od czasu do czasu szkli mi oczy łzami. Czuję bezradność, kiedy kurier dostarcza meble do sypialni tylko pod budynek, a ja mieszkam na 4 piętrze bez windy i muszę angażować ludzi do pomocy. Zmęczenie, kiedy próbuję złożyć w całość przewijak, ale na sam widok instrukcji mój mozg staje dęba (baby brain na całego). Smutek, kiedy uświadamiam sobie jak dużo lepszy byłby to czas, gdyby obok był ktoś kto cieszy się tą ciążą razem ze mną, kto przytuli, potrzyma za rękę, kto po prostu będzie obok.

To jest dość głęboka samotność, długotrwały już brak ciepła i czułości, mimo rodziny i przyjaciół wokół, mimo mocnego osadzenia w samej sobie. Bardzo mnie to w tym momencie uwiera i smuci. Wiem, że muszę dać temu wyjść na wierzch, że muszę popłakać, nie udawać że wszystko jest extra. I wówczas mam nadzieje przyjdzie ulga i pogodzenie, i zrobi się jeszcze więcej miejsca na spokój i radość.

About the author

mama_sama

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?

Add comment

By mama_sama

Ostatnie wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa

Kategorie

Meta

About Author

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?