Singiel w klinice płodności

S

Kiedy szłam na pierwszą konsultację do kliniki, po raz pierwszy przymierzyć się do tematu ciaży, bardzo to przeżywałam. Samo mówienie o tym, że rozważam ciążę i że jestem bez partnera, wywoływało pąsy na mojej twarzy. Zabrałam wtedy dla otuchy siostrę, bo w głowie i sercu czułam się z tym tematem naprawdę samotna, a wyobraźnia podsuwała mi obrazy par trzymających się w poczekalni za rączki i patrzących na mnie ze smutkiem, że tak sama siedzę jak palec.

Teraz wizyta w klinice nie wywołuje większych emocji, niż pójście do internisty przy anginie. Oswoiłam się z tematem, umocniłam. Jestem tam obecnie co dwa dni na usg i badaniach krwi, dziewczyny na recepcji już mnie poznają, położne też już prawie nie muszą pytać po co przyszłam.

W poczekalni owszem, często można spotkać pary pełne rodzicielsko-związkowych emocji, które dla otuchy trzymają się za ręce. Uśmiecham się do nich. Z nudów czasem trochę podglądam. Ale tak naprawdę często kobiety przychodzą same (umówmy się, że przy robieniu usg i pobieraniu krwi wsparcie partnera nie jest aż tak kluczowe), widać też mężczyzn, którzy prawdopodobnie zmagają się ze swoją płodnością lub są w trakcie procedury diagnozy czy przekazywania nasienia.

Lubię tam przychodzić. Panują życzliwość, dyskrecja, uśmiech, wsparcie. Oczywiście wiem, że to także magia kart płatniczych, które przy cichych dźwiękach pinów uruchamiają wcale niemałe płatności.

Kluczowe jest też wsparcie kobiet wokół mnie, moich przyjaciółek, siostry, mamy. Jak dotąd nie spotkałam się jeszcze z brakiem zrozumienia czy wsparcia – mniej lub bardziej entuzjastycznego. (Ex)partner, który z różnych względów wycofał się z naszej relacji by walczyć o swoje życie i swoje sprawy, też z rozczuleniem wysłuchał o moich planach.

To bardzo ważne czuć, że nie jestem w tym sama. Mimo, że będę samodzielną mamą.

About the author

mama_sama

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?

Add comment

By mama_sama

Ostatnie wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa

Kategorie

Meta

About Author

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?