3.00 nad ranem

3

Trzecia nad ranem to chyba najbardziej samotna godzina w ciągu doby. Już końcówka nocy, jeszcze nie rano. Ci, co nie mogli zasnąć, w końcu po trudach śpią. Ci, co wybudzają ich niepokoje, wstaną za godzinę. Może nam się wydawać, że jesteśmy jedynymi osobami w mieście, które nie śpią. A na pewno jedynymi, spośród ludzi których znamy i do których moglibyśmy się odezwać.

Leżę i boję się poruszyć. Każda zmiana pozycji to ostry ból brzucha, tylko na prawym boku mogę leżeć, czując się jeszcze jako tako. Najlepiej jest gdy siedzę, ale jak tu spać na siedząco? Mija jedna godzina, druga, w końcu sięgam po Kindle i próbuję odpłynąć w świat książki, aż będzie tak późno, że oczy zamkną się same.

O trzeciej nad ranem rozkminki stają się ciężkie, lepki, duszące. Czy to kolka jelitowa? A może przepuklina pępkowa? Czy mam na cito jechać do lekarza? Czy może doczekać do kontroli, którą mam za tydzień? A może jednak Izba przyjęć szpitala? Wujek Google co prawda raczej uspokaja, ale… w końcu brzuch to teraz świątynia, najważniejsze miejsce w ciele, tam rozwija się nowe życie. No właśnie, rozwija się? A co jeśli serce już nie bije? Jeśli ten ból to oznaka że dzieje się coś złego? No dobra, rano trzeba podzwonić. O której wypada zacząć? O 8.00? Kto pierwszy do kontaktu: lekarz czy fizjoterapeuta? Ile to wszystko będzie znów kosztować… przecież za kilka dni kluczowe usg, i potem kolejna kontrola, więc znów poleci kilka grubych stów, jest sens dokładać do tego kolejne? A w sumie może to wszystko są normalne objawy…. strony parentingowe piszą o bólach brzucha w ciąży jak o standardzie, ale też każdy autor na końcu artykułu pisze, że należy skonsultować się z lekarzem. Wiadomo, muszą tak napisać żeby nie brać odpowiedzialności… więc w sumie nadal nie wiadomo, czy się naprawdę kontaktować. Ta cholerna wewnętrzna presja, żeby „nie przesadzać”, żeby „nie przeszkadzać” – przecież lekarz ma pacjentów od rana do nocy, tak jak i fizjo, a ja tu kolejny raz z bólem brzucha i rozkminami. No ale TAKIEGO bólu to jeszcze nie było, ostry, wyraźnie ograniczony co do miejsca, nie pozwalający spać i normalnie funkcjonować, oporny na paracetamol, nospę etc. A może jednak przesadzam…. I tak w kółko…

Potem się robi smutno, że leżę z tymi rozkminkami sama. Większość kobiet ma jednak w ciąży koło siebie partnerów – nawet jeśli nie pomogą jakoś specjalnie, to chociaż można z nimi przegadać obawy, albo wiedzieć że rano wsadzą nas w samochód i zawiozą do tego lekarza. Albo choć posłuchać ich oddechu obok i złapać za rękę. A u mnie? Cisza, własny oddech na szybie, kiedy patrzę na świat za oknem, otuchy dodaje jedynie ciepła i puchata kocia łapka na ramieniu. To są te trudne kawałki samodzielnego macierzyństwa. Wstaję wtedy, zapalam światło, robię sobie miętę, wyganiam ciemność z pokoju. Czekam na świt, on niesie jakąś ulgę – na szczęście już koło czwartej niebo zaczyna się robić granatowe.

About the author

mama_sama

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?

Add comment

By mama_sama

Ostatnie wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa

Kategorie

Meta

About Author

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?