Normalny kraj

N

Ten normalny kraj to Dania. Obejrzałam właśnie duński serial na Netflixie: „Baby Fever”, polecam. Generalnie bardzo lubię skandynawskie seriale, ale ten jest szczególny, opowiada bowiem o ginekolożce, która pracuje w klinice wspierającej płodność. Lekarka ta, pod wpływem informacji że kończą jej się komórki jajowe (oraz pod wpływem dużej ilości alkoholu), włamuje się do banku spermy i samodzielnie zapładnia. Jak się domyślacie, sytuacja się mega komplikuje, kiedy procenty wyparowują 😉

Z lubością, zainteresowaniem, ulgą i poczuciem wspólnoty śledziłam losy wielu par, które w tle głównego wątku przewinęły się przez gabinet wspomnianej lekarki. Była tam – a jakże – singielka która chciała mieć dziecko z dawcą, były pary lesbijskie które korzystały z dawców (anonimowych i z pomocy przyjaciół), były siostry, które podarowały sobie komórkę jajową, był mężczyzna ktory deponował nasienie przed chemioterapią, były pary hetero, kobiety po 44 roku życia, którym kończył się czas….. wiele życiowych ścieżek, dylematów, wiele sposobów na które w ich życiu realizowała się miłość i rodzicielstwo. I wiecie co było najlepsze? Ten serial nie był o tym, nie był o nich, nie miał za zadanie być „kontrowersyjny”, poruszać trudnych tematów. To jest zwykła netflixowa tragikomedia, rozrywkowy serial do łyknięcia w dwa wieczory. Te historie to było jedynie tło, coś super naturalnego, zwykłego, nie odwracającego uwagi od głównego wątku. Bo wszystkie te konfiguracje, możliwości, rozmaite ludzkie życiorysy, są tam uznawane i normalne. Bo tak tam po prostu jest – w tym normalnym kraju Danii….

Z uśmiechem też wpatrywałam się w szczegóły – słomki z nasieniem były dokładnie takie, jak dostarczają je duńskie banki nasienia. Pojemniki z azotem do transportu – dokładnie takie jak w rzeczywistości: żółte i szare, kanciaste i obłe, dostosowane do transportu lotniczego. Narzędzia na inseminacji domacicznej także odwzorowane wiernie. W pierwszym odruchu poczułam zaskoczenie i wdzięczność, że twórcom serialu chciało się tak wiernie to odtworzyć, a potem uświadomiłam sobie, że przecież nie mogli inaczej – zbyt wiele osób w Danii korzysta z tych uslug, by mogło to wyglądać nierealistycznie, nieprawdziwie. To tylko w Polsce i jej podobnych krajach to „egzotyka”.

Zrobiło mi się też smutno. Jak duży to jest ciężar – czuć się tak „innym”, wiedzą chyba tylko Ci co się w takiej sytuacji znaleźli. Już pal sześć legalność lub nie podejmowanych kroków. Ale to poczucie, że jesteś „inna/inny”, że system Cię totalnie nie obejmuje, a wręcz odrzuca i pokazuje Ci, że coś jakby Ci się nie udało… że jesteś gorszy/gorsza, dziwny/dziwna. I nieważne, że przecież wiesz że tak nie jest – to dowiadczenie bywa upokarzające, męczące, stresujące, przykre. Nie wspominając już o sytuacjach, kiedy lękasz się o reakcję otoczenia, o możliwą agresję skierowaną w Twoją stronę… a o to przecież tak łatwo. I jakże łatwo można przypierdolić Ci w najwrażliwsze kawałki.

Bardzo chciałabym, aby nasz kraj był kiedyś taki, jak Dania. Oby moja córka w takim dorastała.

About the author

mama_sama

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?

Add comment

By mama_sama

Ostatnie wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa

Kategorie

Meta

About Author

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?