Profesjonalna wioska

P

Jest takie powiedzenie, że do wychowania dziecka potrzebna jest cała wioska. Bardzo się z tym zgadzam. Możliwość liczenia na pomoc ludzi wokół, dzielenia z nimi części obowiązków i radości, otaczania dziecka od samego początku różnymi ludźmi i ich światami – wydaje mi się to bezcenne dla każdego, ale dla samodzielnego rodzica zwłaszcza.

Na ogół mówi się o tej wiosce w kontekście rodziny, przyjaciół, znajomych, sąsiadów. Ale ja dziś nie o tym. Dziś bym chciała napisać o innej wiosce, tej bardziej profesjonalnej. O tym na jakie wsparcie profesjonalistów może obecnie kobieta liczyć, kiedy jest w ciąży, kiedy rodzi, kiedy jest w połogu. Piszę to z perspektywy kobiety, która jest w ciąży po raz pierwszy, więc jest całkiem w temacie zielona. Kobiety, która mieszka w dużym mieście, więc też siłą rzeczy do większej liczby usług ma dostęp. I tak – kobiety która przechodzi przez ciążę, poród i połóg samodzielnie, bez partnera. Wsparcie jest więc potrzebne podwójnie.

Kim są dla mnie kluczowe osoby w tej profesjonalnej wiosce?

Przede wszystkim to dobry lekarz prowadzący. Taki, który jest doświadczony, ma wiedzę merytoryczną, dokształca się i jest na bieżąco. Taki, który ma podmiotowe i empatyczne podejście do pacjentki, choć jednocześnie trzyma profesjonalny spokój i dystans. Czasem może mi ten dystans przeszkadzać, ale w sytuacjach trudnych, kiedy jestem zdenerwowana, jest on kompasem i twardym gruntem pod nogami. Takiego lekarza można prawdopodobnie znaleźć na NFZ, zazdroszczę kobietom którym się to udało. Ja robię to prywatnie i jest to naprawdę spory koszt. Czy warto? Ja uważam, że tak. Koszt kontrolnej wizyty z badaniem ginekologicznym i usg to ponad 200 zł (badanie wykonuje się mniej więcej raz w miesiącu), koszt kilku kluczowych w ciąży szczegółowych badań usg – które robi współpracujący specjalista – to ponad 300 zł za jedno, koszt badań krwi i moczu to rząd ok. 100 zł miesięcznie, raz mniej raz więcej – wszystko zależy od stanu zdrowia i wyników. Są to koszty dla ciąży fizjologicznej, zdrowej, bez większych problemów.

Drugą niezwykle ważną dla mnie osobą jest doula, czyli kobieca towarzyszka wspierająca w przygotowaniach do porodu, następnie przechodząca z rodzącą przez poród – wspierająca w nim informacyjnie, mentalnie, emocjonalnie oraz fizycznie – oferując naturalne metody łagodzenia bólu. To także osoba, która może pomóc w połogu, w opiece nad noworodkiem, w kwestiach związanych z karmieniem piersią. Zakres jej obowiązków można ustalić na szerszy bądź węższy – ograniczający się np. tylko do porodu. Ja korzystam szerzej, bo przy braku partnera wsparcie emocjonalne, ale także informacyjne i merytoryczne, jest dla mnie ogromnie cenne. Usług douli w Polsce na NFZ niestety nie można mieć, trzeba zabulić (zadoulić? ;-)), w moim mieście to koszt ok 2 tyś zł (w tym poród i 4 spotkania).

Biorąc pod uwagę fakt, że będę rodzić z doulą oraz to, że mieszkam w miejscu gdzie są dobre szpitale, nie jest już dla mnie ważne posiadanie wykupionej własnej położnej podczas porodu. Liczę na to, że trafię na profesjonalną, wrażliwą i doświadczoną osobę – niezależnie od tego kto akurat będzie miał dyżur, stawiam tu na Los. I oszczędzam nieco kasy. Z tego co się orientuję koszt wykupienia położnej do porodu to ok 1000-1500 zł, ale to info niesprawdzone osobiście.

Trzecią ważną osobą jest dla mnie położna środowiskowa. To pierwsze świadczenie, które będę miała na NFZ – fanfary! Sądziłam, że położna włącza się dopiero w trakcie wizyt patronażowych po porodzie, a okazuje się, że prowadzi także edukację przedporodową, którą zaczynać można między 21 a 26 tygodniem ciąży. To kilka spotkań jeden na jeden, więc jeśli poszukamy rekomendacji i znajdziemy dobrą osobę, może być to świetne źródło informacji i wsparcia. Ta sama położna przychodzić będzie do nas także po porodzie, więc dodatkowym plusem jest to, że już nas zna, a my ją.

Mam również gotowych do niesienia pomocy specjalistów, których znam i którym ufam, i na których dostępność w razie konieczności szybkiej interwencji, mogę liczyć. To psychiatra (tak, mierzę się ze stanami depresyjnymi od kilkunastu lat – okres ciąży i po narodzinach dziecka jest szczególnie delikatny w tej materii, a jednocześnie trzeba bardzo uważać z lekami) oraz psycholog (terapię już skończyłam, ale mam osobę która mnie dobrze zna, zna moją obecną sytuację i w razie czego wiem, że pomoże mi uporać się z problemami. Korzystam teraz z jej wsparcia incydentalnie). Jestem także pod opieką fizjoterapeutki uroginekologicznej, na razie ćwiczę sama zgodnie z jej instrukcjami, ale wiem że może bardzo mi pomóc bliżej porodu i w czasie połogu. Kiedy doskwierał mi ból – pomogła masażem i kinesiotapingiem. Mam też swojego chiropraktyka, który ustawia mi kark, kręgosłup, miednicę, uczy jak unikać ruchów, które są obciążające w ciąży. Trafiłam do niego nie z powodu ciąży, a z powou problemów z barkiem, ale teraz w ciąży zostałam.

Przykrą informacją w kontekście wsparcia tych osób jest to, że każda wizyta jest płatna, od 150 do 250 zł. Psychiatra i psycholog teoretycznie są możliwi na NFZ, ale jest to trudne, i raczej dotyczy osób które już są pacjentami lub w trakcie terapii, na pewno nie da się państwowo dostać do nich w sytuacji na cito. Chyba, że konieczna będzie interwencja w szpitalu, ale umówmy się są to sytuacje graniczne. To wszystko potrafi być bolesne dla budżetu, ale znów – uważam że warto. Jak nic się nie dzieje – nie korzystam z usług żadnej z tych wymienionych osób. Jak potrzebna jest pomoc, wiem do kogo uderzać. To daje mi też bardzo duże poczucie bezpieczeństwa.

Możliwością, z której myślę że warto skorzystać, jest szkoła rodzenia. Tu dostępne opcje są różne i tak tak tak – można ją zrobić na NFZ (dotyczy to szkoły standardowej, obejmującej zazwyczaj 5 spotkań). Do dyspozycji są jeszcze – na ogół odpłatnie – szkoły rodzenia online, a także intensywne kursy weekendowe. Można także mieć kurs indywidualny u siebie w domu. Początkowo rozważałam model standardowy z 5 spotkaniami na NFZ, ale jak przejrzałam program to… uznałam że to dla mnie na obecnym etapie niepotrzebne. Wiele już wiem, przeczytałam kilka mądrych książek, obserwuję kilka dobrych położnych w mediach społecznościowych, rozmawiam ze swoją doulą. Dlatego poszłam w intensywny kurs weekendowy. A jeśli po nim będę mieć pytania (sądzę że mogę mieć dotyczące połogu i pielęgnacji noworodka), to zrobię jedną indywidualną sesję u siebie w domu. Do tego dokupiłam jeden kurs online z ruchu i oddechu w trakcie porodu – z położną którą cenię.

Na koniec – dużym wsparciem są dla mnie wspomniane już źródła internetowe i książki. Tutaj zachowuję naprawdę dużą uważność i selektywność. Szukam kursów, webinarów, serwisów informacyjnych, które naprawdę mi pasują – poziomem merytorycznym, „filozofią”, podejściem, sposobem komunikacji. Książek nie kupuję jak leci z półki w Empiku albo dlatego że są popularne, tylko selekcjonuję, czytam recenzje, świadomie dokonuję wyboru co jest dla mnie, a co nie. Unikam forów i grup internetowych – poziom przypierdolingu i koncentracji na swoich doświadczeniach jako jedynych słusznych, jest tam dla mnie na ogół nie do przyjęcia. Ale mam kilka grup poleconych, w których jestem, a nawet – o zgrozo! – czasem piszę.

O, i tak wygląda moja profesjonalna wioska. Całkiem w niej dobrze, choć wymaga wyrzeczeń by sprostać jej finansowo. Czy da się urodzić zdrowe dziecko bez tych wszystkich osób i usług? Da się. Z lekarzem na NFZ, który akurat jest w naszym rejonie, z położną która w wersji minimum odbędzie wizyty patronażowe w połogu. Czy poród się uda bez douli, szkoły rodzenia, fizjoterapeutki uro-gin i przygotowania głowy i ciała? Najprawdopodobniej tak.
Jeszcze raz więc powtórzę – ja tego rozszerzonego wsparcia, zadbania o siebie, edukacji i profesjonalnej wioski chcę i potrzebuję. Zdecydowanie jednak nie każdy musi.

About the author

mama_sama

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?

Add comment

By mama_sama

Ostatnie wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa

Kategorie

Meta

About Author

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?