Położyłam mu głowę na ramieniu, on wziął mnie za rękę i po chwili już staliśmy przed kierowniczką urzędu. Rozmowa, oświadczenia, pouczenia, papiery i…. już. Jestem oficjalnie częścią systemu.
Musiałam przejść długą drogę, by być w tym miejscu: najpierw samodzielnie zamawianego po zbójeckich cenach nasienia z europejskiego i duńskiego banku dawców. Potem jeżdżenie do innego miasta do lekarzy, którzy obchodzą ograniczenia i wykonują zabiegi, ale za to poziom ich usługi był dla mnie momentami naprawdę trudny. Aż w końcu jestem tu i wchodzę obiema nogami do systemu, który stworzyli nasi światopoglądowo ograniczeni politycy.
Wszystko staje się prostsze, mam bardzo dobrą opiekę lekarską i profesjonalnie i przyjaźnie stworzone procedury. Cały proces stał się nawet przyjemny, czuję się traktowana podmiotowo, wiem wszystko krok po kroku. Rozluźniam się. Jedyne spięcie odczuwam, gdy muszę przeciągnąć kartę kredytową przez terminal – to inwestycja życia. Dosłownie i w przenośni.
Pozostaje też mieć ogromną wdzięczność, że są ludzie, którzy są gotowi zrobić naprawdę dużo, by mi umożliwić macierzyństwo. Dziękuję.