Przerwa w staraniach. Przerwa w pisaniu. Przerwa w oddawaniu swojego serca w całości tematowi starań o dziecko. Czy to przejaw zdrowia psychicznego, czy może trochę ucieczki? Nie jestem pewna.
Przerwa wynika z czystej biologii, po ostatnim poronieniu (choć nawet nie wiem czy formalnie to jest poronienie, jeśli wydarza się w 6 tygodniu?) mój cykl musi wrócić do normy. Także czekam… mam nadzieję, że jeszcze w tym roku będę mogła zrobić jedną inseminację i że będzie możliwa niewielka stymulacja hormonalna, jak poprzednio. Ale mój organizm musi dać sygnał, że jest gotowy na jedno i na drugie.
Czekanie nie jest moja mocną stroną, lubię działać, lubię mieć wpływ, trudniej mi po prostu oddać się w ręce natury, biologii, czasu, losu, czy jakkolwiek to wszystko nazwiemy. A dodatkowo pandemia to też przecież czekanie: aż spadną zachorowania, aż będzie można zacząć wyjeżdżać, spotykać się z ludźmi, korzystać z życia, a przede wszystkim czuć się bezpiecznie, nie martwic o zdrowie swoje i bliskich. To także czasem lęk, że pandemia może pokrzyżować mi starania o dziecko, że organizm będzie gotowy, ale nie będzie gdzie zrobić usg, spotkać się z lekarzem, a potem zrobić zabiegu.
Ciekawe, że kiedy zmuszona jestem zawiesić na chwilę aktywne starania o dziecko, wraca temat moich związków z mężczyznami. Tak jakbym w swojej głowie sama stworzyła sobie jakąś zasadę, że jeśli staram się samodzielnie o dziecko, to z nikim nie mogę zbudować związku. A jak się nie staram – to mogę. Tak jakby jedno drugie wykluczało. A przecież nie musi… Oczywiście zdaję sobie sprawę, że fakt moich samodzielnych starań to średni afrodyzjak dla płci przeciwnej, tak jak bycie ciąży i posiadanie niemowlęcia w domu. Ale naprawdę różnie się ludzkie losy toczą i dwoje ludzi potrafi się spotkać w najdziwniejszych okolicznościach…czemu zatem w swojej głowie i ciele, tak rozgraniczam te dwie sprawy? Oczywiście osobną sprawą jest czy jestem gotowa ponownie komuś zaufać i pokazać miękki brzuch… wcale nie jestem tego taka pewna…
Zabawne, nawet zegar w salonie stanął, jakby czekał razem ze mną. Włożyłam mu świeżutkie bateryjki alkaliczne, niech rusza żwawo. Może mój organizm się tym zasugeruje 😉