Start

S

W końcu mogę zacząć działać. Lekarka, która mnie prowadzi, potwierdziła że w najbliższym cyklu będę mogła zrobić ostatnie z zaplanowanych badań, a następnie monitoring owulacji, aby wiedzieć kiedy jest najlepszy dzień, by dokonać zapłodnienia. To oznacza, że pierwszą próbę powinnam podjąć na początku czerwca. Śmieję się, że może to wypadnie w dzień dziecka 😉

Czekają mnie zatem następujące kroki. Najpierw badanie drożności jajowodów, bo gdyby okazało się że są z tym problemy, nie ma sensu przeprowadzać jakiejkolwiek inseminacji, od razu trzeba się decydować na in vitro. Równolegle czekają mnie upojne wieczory z bazą danych europejskiego banku nasienia, ale o tym będę jeszcze szerzej pisać. Później kontrola owulacji, a kiedy usg wykaże najlepszy moment, podanie nasienia zamówionego w banku.

Tu małe przypomnienie – niestety w Polsce inseminacja kobiety, która nie jest mężatką i nie wskazuje w Urzędzie Stanu Cywilnego ojca (czyli jest singielką jak ja, albo w związku lesbijskim) – nie jest legalna. To w dalszej kolejności znaczy, że nie może być przeprowadzona domacicznie (co zwiększa szansę zapłodnienia) w gabinecie ginekologicznym, przez lekarza. Dozwolone jest jednak prywatne zamówienie nasienia z zagranicznego banku i przeprowadzenie tzw. inseminacji domowej, dopochwowej. Najprościej rzecz ujmując, jest to imitacja stosunku z nasieniem dawcy, wykonywana samodzielnie w domu.

Nie zdawałam sobie sprawy, jak zawieszenie i konieczność wstrzymania działań w tym zakresie – ze względu na koronawirusa – w ostatnich tygodniach mnie męczyła. Teraz czuję dużą ulgę i energię, którą chcę włożyć w ten wysiłek, bo umówmy się, to nie jest bułka z masełkiem. Jednocześnie czuję ekscytację i niepokój.

Bardzo chciałabym, aby udało się jak najszybciej. Żeby skończyło się na inseminacjach, bez konieczności procedury in vitro, którą siłą rzeczy musiałabym robić zagranicą (znów – polskie prawo nie przewiduje tej procedury dla singielek). Jestem gotowa. Koleżanka spytała mnie wczoraj: „nie boisz się?”. I o dziwo, naprawdę szczerze, odpowiedziałam że nie. Nie boję się. Wiem, że dam radę. Nawet jeśli będzie k*** trudno.

About the author

mama_sama

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?

Add comment

Ostatnie wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa

Kategorie

Meta

About Author

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?