Plusy

P

Ostatnio łapię się na myślach, że pod pewnymi względami będę miała łatwiej, niż inne samotne matki. Stoję bowiem na twardym gruncie wiedzy, że liczyć mogę przede wszystkim na siebie. To, że będę miała bliskich gotowych pomagać – to piękna i ważna rzecz. Ale ostatecznie – to ja będę z tym dzieckiem i wszelkimi decyzjami i działaniami – sama, tak jak one. Jednak wiem o tym już teraz, taką podjęłam decyzję, w tym kierunku prowadzę wszelkie swoje wysiłki. Większość zaś samotnych matek – niezależnie od przyczyny rozstania z partnerem – musi sobie radzić z nową sytuacją w biegu, w boju, z dzieckiem na ręku, bo ta decyzja je zaskoczyła. Nie tak to planowały.

Można te rozważania poprowadzić dalej. Bo w sumie, jak się głęboko zastanowić, pod pewnymi względami będę miała tez łatwiej niż matki, będące w związkach. Większość bowiem historii jakie widzę wokół, w bliższym czy dalszym otoczeniu, to historie ogromnych napięć między partnerami, w kontekście opieki nad dzieckiem, obowiązków związanych z domem i odsuwania na jakiś czas własnych indywidualnych planów. I zdecydowanie przegrywają tu kobiety, doświadczając potężnego rozczarowania swoimi partnerami. To także one zazwyczaj rezygnują ze swoich pasji, rozrywek i pragnień, robiąc przestrzeń do osobistej realizacji swoich partnerów. Podziwiasz swojego kolegę, który uprawia triathlon? Stoi za nim partnerka, która w czasie kiedy on trenuje, ogarnia dom i dziecko. W pracy kolega manager zostaje po godzinach i pnie się po szczeblach kariery? W tym czasie jego partnerka jest managerką ich prywatnego życia.

I tak sobie myślę, że jednak wolę polegać na sobie, bliskich ludziach wśród rodziny i przyjaciół i opiece płatnej, niż ciągle przeciągać linę i czuć rozczarowanie niewystarczającym zaangażowaniem swojego partnera (i często zwyczajnym nieogarem). Żeby była jasność – wiem że nie wszędzie tak jest. Sama mam wokół pary, w których mężczyźni fantastycznie spełniają się w roli ojców i po partnersku wychowują dzieci. Bardzo mnie to cieszy i raduje, że moje przyjaciółki są w takich relacjach. Daje nadzieję, że tacy partnerzy i mężczyźni są. Ale umówmy się – w zdecydowanej mniejszości, przynajmniej w dość patriarchalnej Polsce.

Są też inne sprawy, może mniejszego kalibru, ale jednak… dla kobiecości niezwykle ważne. Seks. Napięcie jakie się rodzi, kiedy mężczyzna ma seksualne potrzeby i chęci, a kobieta jest fizycznie poraniona po porodzie, a często też psychicznie, ma obolałe piersi i sutki, nie ma czasu umyć zębów, a co dopiero ogolić nogi i wbić się w sexi piżamkę. I znów – żeby nie było – nie chodzi o to żeby się całkiem zaniedbać i odłożyć seks na lata, ale mila jest perspektywa braku presji, możliwość robienia tego tylko we własnym tempie. Druga kwestia to poradzenie sobie z ciałem, które się zmieniło po ciąży i porodzie. Znów – sądzę że empatyczny i oddany w swej miłości partner może być tu najlepszym balsamem na duszę, ale… większość kobiet nie doświadcza zbyt dużego wsparcia. Wstydzą się i zaczynają bać, że facet „pójdzie sobie ulżyć na boku”. Srsly? Jeszcze tym miałabym się dodatkowo martwić?

No i na koniec jednak podkreślę – oczywiście że chciałabym tworzyć, rodzić i wychowywać dziecko w związku. Dobrym, wpierającym, prawdziwym. Takie było moje marzenie przez większość dotychczasowego życia. Mam w sumie nadzieje, że mimo iż pocznę dziecko samodzielnie, z czasem w naszym życiu pojawi się właściwy mężczyzna. Ale jeśli nie – to wolę już sama.

About the author

mama_sama

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?

Add comment

By mama_sama

Ostatnie wpisy

Najnowsze komentarze

Archiwa

Kategorie

Meta

About Author

Przyszedł w moim życiu moment, kiedy zaczęłam rozważać samodzielne macierzyństwo. Nie dlatego, że zawsze tak chciałam, czy tak to sobie zaplanowałam. Niestety nie na wszystko w naszym życiu mamy wpływ.

Decyzja o samodzielnym sprowadzeniu na świat dziecka nie jest łatwa na wielu płaszczyznach: emocjonalnej, prawnej, medycznej, finansowej, a w końcu także jej odbioru społecznego. Ale czy to oznacza, że mam rezygnować?